sobota, 30 września 2017

Nasze pierwsze ortograficzne graffiti

Uczniowie Szkoły Podstawowej w Drogoszach po raz pierwszy wykonali ortograficzne graffiti. Wyrazy z trudnościami dostarczyło im dyktando o bobrze brudasie. Myślę, że dzieciaki chętnie będą w przyszłości wracały do tej formy utrwalania pisowni. Mam też ochotę na trimino - moi piątoklasiści kochają gry edukacyjne.  



środa, 27 września 2017

Dyktando uczniów z Brukseli


Uczniowie kl. 5b z SPK im. Jana Pawła II w Brukseli przygotowali dyktando z wyrazami na literę "n". Mamy nadzieję, że się Wam spodoba!

Niewysoki nietoperz - nowy w naszej klasie

Dziś niestety była niepogoda, ale za to w szkole zjawił się nowy uczeń - niewielki nietoperz. Jest trochę nieśmiały i wydaje się niewidzialnyNie wszyscy go lubią, ponieważ nikomu nie wierzy na słowo i jest raczej nieprzyjacielski. Pd początku roku szkolnego wydaje się niezadowolony i niezależny. Kiedy coś przeskrobie lub zrobi nieporządek, udaje niewinnego i nieszczerze się uśmiecha. Postanowiliśmy więc zmienić jego niewłaściwe zachowanie i zrobiliśmy mu niespodziankęNieźle się napracowaliśmy, by sprawić przyjemność naszemu niewysokiemu koledze. Zbudowaliśmy w klasie małą grotę, w której może on nie tylko się uczyć, ale też bawić. Nietoperz niezwykle się ucieszył, bo okazało się, że właśnie o tym marzył!





Stworzyliśmy też ortograficzne graffiti z wyrazami, które wydały nam się trudne. Już wkrótce napiszemy jedno z Waszych dyktand!


Trymino w akcji


Czwartoklasiści ze Szkoły Podstawowej nr 7 w Kłodzku 
ćwiczyli pisownię wyrazów z "rz" wymiennym.

Na lekcji, jako podsumowanie, pojawiło się trymino.


Gra składa się z trójkątów, które trzeba połączyć ze sobą w określony sposób.
W tym przypadku należało odnaleźć wyraz z "rz" i drugi, pasujący do niego, 
w którym nastąpiła wymiana na "r".
Po złożeniu układanki wyłania nam się kształt - u nas była to gwiazda.
 



 


 
Pozdrawiamy z Kotliny Kłodzkiej.
Dyktanda uczniów klas szóstych ze Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Łochowie

Pewnego dnia w Rzeczpospolitej Krainie Jednorożców, w której rzekomo rósł ryż, żył sobie jednorożec z długimi rzęsami. Niestety, w rzeczywistości, w której żył, niesprawiedliwy rząd zakazywał spożywania ryżu robionego z rzepaku, ponieważ rzepakowa rzeka wyschła na wiór. Po rzece został suchy rów. W obecnej sytuacji rząd nakazywał jedzenie rzeżuchy. Aby przekonać mieszkańców do jedzenia tej ohydnej potrawy, wybudował na jej cześć rzeźbęRzecznik rządu, widząc jak mieszkańcy się buntują przeciwko rzeżusze, przeniósł krainę jednorożców do Rzeszowa. Tam poznali pana o imieniu Rzeczownik, który był rzemieślnikiem. Wybudował na potrzeby nowego miasta rzepakowy wodospad oraz sprowadził rześkie powietrze z zagranicy. Od tego czasu jednorożce z długimi rzęsami mogły się zajadać rzepakowymi chipsami. 


Pewnego dnia żółw wyszedł na spacer i spotkał żuka, który był przestraszony. Spytał co się zdarzyło. Powiedział, że porwano księżniczkę Żyletę z miasta Żywiec. Żółw był bardzo przejęty tą historią, więc wyruszył w podróż. Jego pierwszym przystankiem była restauracja „Żydówka”. Zamówił żurawinowy żurek i zapłacił kartkami żywnościowymi kelnerowi żurawiowi ubranemu w żupan. Żywo wyruszył w dalszą podróż. Przeszedł góry, lasy i jeziora aż spotkał żubra, który był posłańcem złej Żywicy. Zaczęli walczyć. Żółw wybrał i ocalił księżniczkę, która została jego żoną. Żyli długo i szczęśliwie.  

wtorek, 26 września 2017

DYKTANDO Z WRÓBLOWIC

Do realizacji zadania przystąpiła każda z klas. W grupach czteroosobowych tworzyli teksty dykand oparte na wyrazach wybranych z przypadkowej strony "Słownika ortograficznego". Wszystkie dyktanda zostaną zamieszczone w zakładce projektowej na stronie internetowej naszej szkoły.
Poniżej prezentujemy jeden z tekstów:

„Pierwszy dzień w klasie IV”
Nadszedł pierwszy dzień szkoły. Michał zaczął leniwie ociągać sięPostanowił założyć nowe obuwieKiedy przyszedł do szkoły, koledzy ochlapali go wodą. On jednak niezrażony przystąpił do szkolnych zajęć. Od razu zgłosił się na ochotnika do przynoszenia kredy. Pierwszą lekcją była przyroda. Wszyscy uczyli się o oceanach. Uczniowie aktywnie uczestniczyli w zajęciach. Każdy liczył, że w przyszłości nauczycielka dobrze ich oceni. Z ochotą odpowiadali na najtrudniejsze nawet pytania.
Michał miał trzech najlepszych przyjaciół: Krzysztofa, Grzegorza i Jerzego. W tym dniu Krzyś obwinił go o złamanie ołówka. Chłopiec czuł się źle. Nigdy nie podejrzewał, że będzie o cokolwiek obwiniony. Pani oceniała poprawoność wykonania zadania domowego. Na przerwie Darek ochronił go przed Krzysiem. Ten w końcu ochłonął i przeprosił Michasia.
Drugą lekcją była historia. Nie był to jego ulubiony przedmiot. Zawsze oczekiwał na koniec. Jednak stało się. Pan go zapytał i dostał złą ocenę. Krzyś był oburzony.
Trzecią lekcją był matematyka. Chłopcy uczyli się obliczać obwód koła. Obydwaj podeszli do tematu z dużym zaangażowaniem. Michał chciał oczarować panią swoim intelektem. Po przerwie przyszedł czas na język polski. Wszyscy czytali tekst o ochmistrzu Waldemarze. Staś próbował pisać oburącz. Stwierdził jednak, że to nie był dobry pomysł.
(tekst autorstwa uczniów klasy IV)

Dla każdego czwartoklasisty ten dzień pozostanie w pamięci z różnych powodów. Oby każdy dzień przyczyniał się do rozwoju ich zainteresowań.







Królewskie dyktando

Zapraszamy na dyktando z kłodzką Siódemką.





      Król Korneliusz Kołodziej siedział na królewskiej kanapie i oglądał kabaret. Przyszedł sługa Kuba i powiedział, że królowa Klaudia prosi o audiencję. Królowa nalegała, żeby pójść na koncert jej ulubionego piosenkarza. Korneliusz nie chciał się zgodzić, za to miał ochotę pójść do kina. Nagle do komnaty wpadła księżniczka Karolina i rzekła krzepko, że chce iść na koncert kwartetu smyczkowego. Skończyło się tak, że poszli na koncert wybrany przez królewską córkę i żyli długo i szczęśliwie.

Powodzenia. 

poniedziałek, 25 września 2017

Jak powstała litera ó?

Mój okrutny sen 
   
Pewnej nocy biegłam przez las, a za mną podążał pół-człowiek, pół-wilk. Był coraz bliżej. Próbowałam utrzymać równowagę, lecz na próżno. Ciągle potykałam się o wystające korzenie. Nagle wywróciłam się i ujrzałam jego ogromne, żółte ślepia.
-Nie!-obudził mnie własny krzyk.
    Kiedy otworzyłam oczy, byłam na podłodze. Leżałam obok mojego łóżka. Brat się na mnie patrzył. Spytał:
-Znowu wilkołak?
Przytaknęłam mu. Był to seryjny sen. Powtarzał mi się regularnie cztery razy w miesiącu.
    Powoli dniało. Wstając z podłogi, dostrzegłam światło samochodu. Nieznajomy jechał drogą przez pola. Dziwne, o tej porze?
    Sięgnęłam po lornetkę, by zobaczyć nieznajomego. Samochód zniknął w lesie. Myślałam, że już go zgubiłam, ale nagle pojawił się przy niezamieszkałym przez nikogo domu na skraju wzgórza. Było ciemno, a na dodatek światła samochodu zgasły. Czekałam w napięciu, co będzie dalej. Przeleciał mnie strach.
-Na co się gapisz?-Bartek nie wytrzymał i też wstał z łóżka.
    Nagle drzwiczki samochodu otworzyły się i zobaczyłam wysiadającego kierowcę. Był to chyba mężczyzna. Podałam lornetkę bratu i wskazałam, w którym kierunku ma patrzeć. Po dokładnym przyglądnięciu się zauważyliśmy wysokiego mężczyznę, całego zarośniętego, a na nim siedzącą sowę. Nieznajomy podążał w kierunku wyższego wzgórza. Szedł ociężałym krokiem. Jego sowa ciągle huczała, przeciągając dźwięk. 
    Mężczyzna wydawał mi się podejrzany. Ciągnął ze sobą worek. Wyglądał na ciężki. Przeszedł mnie dreszcz. Bałam się. Gdy z powrotem spojrzałam w okno, nie było już go tam. Położyłam się do łóżka, spoglądając na Bartka. Spał już. Niestety, na swoje nieszczęście nie mogłam zasnąć. Dręczyło mnie to, co mógł mieć ten mężczyzna w tym worku. Nad ranem zasnęłam.
    Po około godzinie znowu się obudziłam, tylko tym razem na podłodze.W moim pokoju leżał worek, przypominający literę "o" z kreską. Bałam się, ale podeszłam bliżej. Zauważyłam, że przede mną stoi mężczyzna, którego widziałam z owym workiem. Przyjrzałam się mu dokładniej i stwierdziłam, że to jest ten sam człowiek, którego widziałam przy opuszczonym domu.
    W nocnym świetle jego pękaty worek miał kształt litery "o" z kreską. Wydawał się tajemniczy i niedostępny. Ów brodaty człowiek rozwiązał jednym pociągnięciem ręki podejrzany worek i nagle wszystko stało się  jasne. Wór nabrał krągłych kształtów i stał się zwykłym workiem w kształcie "o". Dało mi to do myślenia, że tajemnicze "o" z kreską może być zwykłym "o" w zależności od sytuacji. Od tej pory brodaty mężczyzna z workiem nie nawiedzał mnie w okrutnych snach.

Wiktoria Korzeniowska 2c
Szkoła Podstawowa nr 2 im. A. Fiedlera w Dębnie

sobota, 23 września 2017

Graffiti ortograficzne pomaga nam zapamiętać pisownię wyrazów

Uczniowie klasy 3b Szkoły Podstawowej nr 2

im. A. Fiedlera pisali dyktando nr 2 o treści :

Żył sobie bóbr, który był uważany za brudasa, ponieważ miał brązowy kolor sierści. To było dla niego bardzo bolesne. Żył sam, miał długą, gęstą brodę i przeważnie jadł borówki i brukselki. Jego jedynym przyjacielem był bóg, a jego największym wrogiem boski borsuk.  Pewnego dnia borsuk o ksywce Brutal postanowił rzucić bombę o nazwie "Boogie woogie" na tamę wroga.  Bóbr w ostatniej chwili wybiegł i zobaczył borsuka pod swoim domem. Doszło do bójki. Okazało się, że nie chodziło o brud tylko o podrywanie jego żony brunetki. Brudas tak bardzo został poszkodowany, że lała się z niego brudnożółta krew. Lis, który jest bramkarzem w leśnej drużynie o nazwie "Boża Krówka", pomógł mu w tej trudnej sytuacji. Bóbr nie żałował swojego rywala, bowiem nie przeprosił go.
Uczniowie sprawdzali dyktanda kolegom i koleżankom w klasie, a następnie wykonywali graffiti ortograficzne w zeszycie, które miało pomóc zapamiętać pisownię trudnych wyrazów.
Oto nasze prace:






 Wioletta Rafałowicz

Propozycje prosto z Podkarpacia

Czwartoklasiści z Chwałowic na Podkarpaciu pracowali jak mróweczki. Uczniowie nie stanowią dużej klasy, ale są za to bardzo kreatywni. Dziś proponują aż trzy swoje teksty, a to jeszcze nie koniec, bo jedno dyktando wciąż czeka na wprowadzenie niezbędnych poprawek i zostanie zamieszczone później.
Nie ukrywam, że wszyscy mamy nadzieję, że któraś z projektowych klas zdecyduje się na głębsze poznanie Sławomira, Zasapka lub Wiesława - bohaterów naszych dyktand. To naprawdę nietuzinkowe postacie, które spotyka wiele ciekawych i zupełnie fantastycznych przygód.
Życzymy powodzenia!



Dyktando 8
Skuteczny Sławomir przyłapał sikorkę Stasię i skrzata Stefana na wyjadaniu pasztetu ze skwarkami z jego spiżarni. Natychmiast ruszył w pościg, ale skwar utrudniał mu zadanie.
Uciekających złodziei co rusz spotykały niemiłe niespodzianki. Najpierw sikorka Stasia złamała skrzydło na skrzyżowaniu, a potem skrzata złapał skurcz. W dodatku na skwerze, tuż obok pomnika skryby zgubił skuwkę od ulubionego długopisu. Za pomnikiem uciekinierzy znaleźli jednak skrzynię, w której mieszkała słabeuszka Sylwia – sławna mistrzyni gry na skrzypcach.
 Słodka Sylwia przestraszyła się nie na żarty, chociaż ani sikorka, ani skrzat nie chcieli jej skrzywdzić. Zaczęła uciekać slalomem między parkowymi drzewami tak szybko, jak tylko potrafiła. Stasia i Stefan patrzyli na to z zaskoczeniem, drapiąc się po skroniach aż dopadł ich Sławomir. Sikorce podskubał piórka, a skrzata skropił dziwną substancją, która skutecznie go unieruchomiła.
Tak właśnie Sławomir stał się sławny jako nieustraszony tropiciel złodziei pasztetu.


Dyktando 9
Sławny skunks imieniem Wiesław wyszedł w skwar na skwer, żeby wraz z przyjaciółmi podjadać skwarki. Jednak idąc przez skrzyżowanie, poczuł straszny skurcz w lewej, tylnej łapce. Usiadł więc na krawężniku i odpoczywał, a pot skropił mu skroń. Nagle przypomniał sobie, że w kieszeni ma słodkiego batona, którego zjedzenie zawsze pomagało mu w trudnych chwilach.
Siedząc na chodniku, Wiesiek zauważył, że za nim wisi plakat ze skrybą, dostrzegł również sławnego sportowca biegnącego slalomem między samochodami na skrzyżowaniu. Ten widok go zdziwił, ale też przypomniał Wieśkowi, że miał dzisiaj oglądać transmisję igrzysk olimpijskich. Wstał więc i udał się do domu. Na szczęście baton okazał się skuteczny i ból zdążył minąć.
Wiesiek wrócił do domu, jednak zaraz po wejściu w drzwi, potknął się o skrzynię, która nie wiadomo skąd się tam znalazła. Na skrzyni leżała koperta i skuwka od długopisu. Wiesiek otworzył kopertę i odczytał napis.
-„Dla Słabeusza”. Kto mógł to napisać? – pomyślał Wiesiek i skrzywił się z niezadowoleniem, bo nie czuł się słaby. Od lat słynął wśród sąsiadów z otwierania słoików z dżemem. W tej czynności pomagał wszystkim.
Nie zastanawiając się dłużej, Wiesiek otworzył skrzynię i znalazł w niej skrzydlatą maskotkę, zabawkowe skrzypce i mechanicznego skrzata. Wtedy zrozumiał, że skrzynia dotarła pod niewłaściwy adres. Uniósł ją więc i postanowił przekazać adresatowi, którym był sąsiad Wieśka, słynny ze skubania słonecznika, wróbel Sławeusz Sławiński – kolekcjoner zabawek.
Dyktando 10

"Straszna przygoda skrzata Zasapka"
W pewnym mieście na ulicy Skutecznej mieszał skryba Kleofas ze swoim wiernym sługą – skrzatem Zasapkiem.
Zasapek był dobrym skrzatem, nie skrzywdziłby nawet muchy, ale tego dnia był wyjątkowo rozdrażniony, dlatego Kleofas wolał go nie denerwować i drapiąc się w skrońslalomem między kuchennymi stołkami wymknął się z domu.
Skrzat właśnie próbował zdjąć skuwkę z długopisu, by zanotować nim przepis na słodki deser malinowy, gdy poczuł straszliwy swąd. Obrócił się i rozejrzał po mieszkaniu.
-Może ten zapach pochodzi z kuchni? – zastanowił się. Od kilku dni w kraju panował straszliwy skwar, więc przechowywanie żywności stało się trudne.
Zasapek ruszył w stronę kuchennego kredensu, by sprawdzić, jak się ma jego ulubiony przysmak – smalec ze skwarkami. Ku jego radości okazało się, że wszystko z nim w porządku, dlatego zanim ruszył dalej skubnął odrobinkę smakołyku. Tropy zaprowadziły Zasapka do łazienki, jednak i tam poszukiwania okazały się nieskuteczne.
Pot skroplił się na czole skrzata, swąd był coraz mniej możliwy do wytrzymania. Zasapek przyspieszył, biegał po całym mieszkaniu, zaglądał pod łóżka, do wszystkich szafek. Wszędzie nic.
-Skąd wydobywa się ten straszliwy smród? – zadawał sobie pytanie skrzat, gdy nagle usłyszał skrzypnięcie.
Zasapek szybko skierował wzrok na skrzynię, która stała w kącie pomieszczenia, a w której jeszcze do niedawna przechowywał stare skrzypce – pamiątkę po dawnej sławie. Wydało mu się, że to właśnie stamtąd jego nos coraz silniej wyczuwał dziwną woń, dlatego ostrożnie zbliżył się do mebla i zaczął dokładnie go oglądać.  Kiedy jednak próbował otworzyć wieko skrzyni, poczuł straszliwy ból. To skurcz szyi, który nawiedzał Zasapka w chwilach dużego stresu. Jedynym lekarstwem na tę dolegliwość był Krem Mistrza Słabeusza ze skrzydła latającej żaby, jednak ostatni pojemnik Zasapek zużył w zeszłym tygodniu. Musiał więc poradzić sobie bez tego.
Rozmasował szyję i zapierając się mocno nogami, szarpnął wieko skrzyni. Wtem poczuł na twarzy coś wilgotnego, a potem ze skrzyni wyskoczył czarno-biały zwierzak.
-Ratunku! To skunks! – krzyczał Zasapek, biegając po całym mieszkaniu.
Zwierzę, wystraszone krzykiem, zaczęło szukać drogi ucieczki, co chwilę wpadając na Zasapka, który wrzeszczał tak głośno, że na skwerze, przy którym stało mieszkanie skryby Kleofasa, zaczęli zbierać się gapie. Ustał również ruch na skrzyżowaniu. Wszyscy ze zdumieniem słuchali wrzasków skrzata, któremu udało się wybiec z mieszkania i teraz tarzał się po chodniku przed kamienicą.
Nikt nie wie, co w tym zamieszaniu stało się ze skunksem, ale Zasapek jeszcze długo pamiętał ten okropny dzień. Przypominał o tym zapach, który przez wiele tygodni stanowił przykrą pamiątkę straszliwej historii skrzata Zasapka. 







piątek, 22 września 2017

Po pierwszym zadaniu


Pierwsze zadanie projektu eTwinning zrealizowane! Ortopis postawił przed 6B wyzwanie, z którym uczniowie poradzili sobie znakomicie!

czwartek, 21 września 2017

Dyktando uczniów klasy IV z SP w Gawliki Wielkie



Kuchenny zegar z kukułką wybił  godzinę dwunastą, a na podwórku kulawy kogut zapiał "kukuryku", gdy chłopak w końcu ustalił którędy pojadą. Kucharz Kuba organizował kulig. Znalazł już kucyka, który pociągnie sanie. Pomyślał, że kufer ciepłych koców z pewnością się przyda, kiedy będą kulić się z zimna. W rozgrzaniu kształtnego kulfona czerwonego po uderzeniu kulą śnieżną pomoże kubełek gorącej kukurydzy. Postanowił zaprosić do wspólnej zabawy kuzyna Kujawiaka, niezłego kudłacza. Jego rozmyślania przerwał dziwny dźwięk. To ptak kszyk bujał się na gałęzi.

wtorek, 19 września 2017

Dyktando SP 42 w Białymstoku

Klasa 4 B ze Szkoły Podstawowejw Białymstoku na lekcji języka polskiego stworzyła dyktando, wybierając przypadkowe strony ze słownika ortograficznego. Oto jego tekst.

Pewna obrażona nuta pojechała na obóz obżartuchów. Spakowała obrożę, obcążki, obrus i obrzydliwy odkurzacz.Zaszła do sklepu, gdzie obsługa udzieliła  jej obniżki na obuwie. W telewizji obejrzała nużący obrzęd. Odgrzała naleśniki, potknęła się o patelnię i wykonała obrót w powietrzu. Gdy się obudziła, powiększył sie jej obwód. Poszła do sklepu po odbiór tortu i żelków. 



Szkoła Podstawowa nr 42 w Białymstoku

poniedziałek, 18 września 2017

Drogosze nie pozostają w tyle

Nasze dyktanda również gotowe. Może trochę bardziej fantastyczne, ale świetnie się bawiliśmy, wykonując pierwsze zadanie. A w środę zmierzymy się z Waszymi tekstami. Będzie ciekawie...


Dyktando 4
Na początku grudnia stuletni Syzyf zaprosił sześćdziesięcioro przyjaciół na sylwestra. Dzień przed imprezą zrobił sześć surówek i ozdobił swój dom. Wyprał i wysuszył wszystkie dywany i firanki. Darzył przyjaciół szacunkiem, więc zadbał o wszystkie szczegóły.
Potem Syzyf postanowił pójść do fryzjera. Lecz zauważył, że w butach ma tylko jedną sznurówkę. To szczenię Szczęściarz trzymało zgubę w pysku. Gdy Syzyf dotarł do fryzjera, kazał się ostrzyc. Kiedy wrócił do domu, kark zaczął go swędzieć, więc wziął prysznic.
W dzień imprezy stworzył wszystkim gościom ozdoby origami. Żeby się nie nudzić, czekając na gości, zagrał partię w szachy. Cały czas gryzło go jednak sumienie, że nie zaprosił stwórcy pana Kleksa. Wieczorem okazało się też, że na przyjęciu zabrakło szóstki przyjaciół.

Dyktando 5
Był grudzień. Troje przyjaciół wybrało się do muzeumMżyło, więc było zimno. Po drodze minęli murarza rozmawiającego z myśliwym.
Kiedy dotarli do muzeum, obejrzeli wystawę o ewolucji mózgu. Murzyn Jan zaproponował pójście do działu wojskowego. Mrówce i Myszce Miki spodobał się ten pomysł. Zobaczyli tam wiele mundurów i hełmów. Po długiej wędrówce muzealnymi salami poczuli głód. Postanowili pójść do pobliskiej knajpy. Gdy wyszli z muzeum, zobaczyli, że chwycił mróz.
Nieduża knajpka była przytulna, jedna ze ścian przypominała mur, w tle grała cicho muzyka. Murzyn zamówił móżdżek z musztardą, Mrówka musli, a Myszka Miki ser. Niestety, móżdżek okazał się mrożonką. Jan był niepocieszony i postanowił zamówić muchomora. Nie zdążył mrugnąć, a danie stało na stole. Mrówka i Jan mruczeli z zadowolenia. Potem wszyscy udali się do domu.
Autorami tekstów są uczniowie klas V i VI Szkoły Podstawowej w Drogoszach

Poznań w gotowości

Już w środę napiszemy jedno z dyktand zaproponowanych przez naszych Partnerów projektu, a dziś proponujemy nasze dwa teksty. Może się komuś spodobają? Tak się składa, że tematem przewodnim stały się prace w ogrodzie. Akurat na czasie :) Zapraszamy do lektury!

DYKTANDO 6
Był pogodny dzień, a Marcina właśnie obudziły promienie słońca. Ocknął się ze snu i ociężale podreptał do łazienki. Ocuciłtwarz zimną wodą, a następnie nałożył na szczoteczkę ociupinę pasty do zębów. Po ubraniu się, przeżuł ze znudzeniem śniadanie i wsiadł w samochód, jadąc do swojego klienta. Był ogrodnikiem, ale kiedy widział niektóre ogrody,odechciewało mu się każdej pracy. Tak było tym razem.
- Jadę po odbiór nowych nasion dla pana – rzekł na końcu pan Olaf i zniknął za domem. Marcin od dawien dawna nie był tak zniechęcony. Ruszył mozolnie do pierwszej rabatki, wpierw nakładając zabrudzony fartuch. Odchwaścił ją prędko i zabrał się za oczyszczanie sadzawki. Po uporządkowaniu stawku, ogrodnik przetarł zmęczoną twarz i wtedy ujrzał piękną różę. Podniósł się i podszedł do niej, zachwycając się jej pięknem. Uśmiechnął się sam do siebie i odciął kilka niepotrzebnych kikutów, wystających z łodygi. Odcień miała ciemnoróżowy, a jej zapach był cudowny! Oczarowała go…Oddzielił ją od innej rośliny i przesadził obok. Z utęsknieniem spojrzał na kielich kwiatu i odszedł do innego skalniaka, gdzie uporządkował kilka rzeczy. Po pracy usiadł na trawie i czekał na właściciela, odbijając kamienie od ziemi. W końcu wrócił pan domu, uginając się pod ciężarem worków i kartonów z nasionkami. Marcin wstał i odciążył zmęczonego mężczyznę, zabierając kilka tobołków. Klient oddychał głośno i sapał jak parowóz.
 - Dobrze, proszę dalej pracować, a ja pójdę odcedzić makaron – zarządził z uśmiechem i wszedł do chatki. Bohater wsadził sadzonki do oddzielnej donicy i oparł ręce na biodrach. Westchnął z ulgą i zapukał do drzwi.
 - Już wszystko skończyłem – odburknął zmęczony Marcin.
- Cieszę się niezmiernie! – roześmiał się mężczyzna i zapłaciwszy ogrodnikowi, ponownie wrócił do swojego domu. Bohater wsiadł do samochodu i oparł się o fotel. Już dawno nie odczuwał takiego wyczerpania. Spojrzał na zegarek i odczytał ze wskazówek: 17:30… To niebywałe, że zajęło mu to prawie cały dzień! Wrócił zadowolony do mieszkania i znikając za drzwiami, wpadł w objęcia Morfeusza.
Autorami tekstu są uczniowie klasy 6 ze Szkoły Podstawowej nr 68 w Poznaniu
DYKTANDO 7
Piotrek odetchnął z ulgą… Wreszcie skończyła się noc, po której czuł się bardzo wycieńczony i ociężały. Właśnie dotarło do niego, że przez cały dzień będzie musiał pomagać mamie w ogródku. Odchwaszczanie, oczyszczanie, odcinanie i tak w kółko… W dodatku musiał przesadzić ziołą z rabatki do oddzielnych donic. Ale musiał to zrobić, taka była jego kara. Może nie trzeba było tak niegrzecznie odburkiwać nauczycielowi…? Ale cóż! Tego się już nie odkręci. Bohater zszedł mozolnie po schodach, odbijając się od ściany do ściany. Zaparzył wodę na herbatę i czekając na wrzątek, usiadł w kuchni. W końcu zalał cieczą torebkę i wcisnął do niej sok z cytryny, odcedzając pestki sitkiem. Usiadł na krześle przy oknie i wziął łyk napoju. Zauważył swoją mamę w oknie, która uginała się pod ciężarem zakupów. Wybiegł z domu i zabrał kilka siatek, by ociupinęodciążyć. Zauważył, że rodzicielka kupiła nowe kwiatki. Były piękne! W wielu odcieniach czerwieni, błękitu i żółci. Oczarowały go! Odebrał od mamy pierwsze polecenia i pośpiesznie pobiegł po narzędzia. Z całym naręczem poszedł do ogrodu. Postanowił, że oddzieli łatwiejsze zadania od trudniejszych. W końcu zaczął pracować… Po trzech godzinach wykonywania zadań, postanowił, że czas na przerwę. Usiadł na tarasie, popijając zimną herbatkę. Ciężko oddychał. Uświadomił sobie, że od dawien dawna nie odczuwał takiego wyczerpania. Poszedł do łazienki, by ocucić się zimną wodą. Następnie poszedł do salonu, by sprawdzić godzinę. Usiadł na chwilę w wygodnym fotelu i przymknął oczy. Po chwili zasnął.. Ocknął się po jakimś czasie. Rozejrzał się dookoła. Za oknem było już ciemno. Spojrzał na godzinę w telefonie. Wyświetlacz pokazywał godzinę 18:32. Pobiegł do ogrodu, by zakończyć pracę, nim mama wróci do domu i przeprowadzi odbiór jego pracy.
Autorami tekstu są uczniowie klasy 6 ze Szkoły Podstawowej nr 68 w Poznaniu

Mamy też propozycje samych zdań z trudnościami ortograficznymi:

Tata Kasi, przy zamawianiu paczki, zaznaczył odbiór osobisty.
Pani poprosiła mnie, bym odcięła kawałek wstążki.
Wsyp ociupinę cukru do herbaty – poprosiła mama.
Tata ocucił Zosię zimną wodą, gdy zemdlała na plaży.
Oddziel te notatki, ładnym szlaczkiem w zeszycie.
Odcień twoich oczu jest piękny.
Słoń ociężale chodził po swoim wybiegu.
Ogrodnik musi odchwaścić swój ogród
Muszę oczarować polonistkę pięknym czytaniem.
Rodzice proszeni są o odbiór dzieci ze szkoły przed 15.00.
Rodzice zagrozili, że odetną mi Internet.
Z kolegami podziwialiśmy odcienie tęczy.
W sklepie papierniczym ołówki sprzedaje się oddzielnie.
Tomkowi odechciało się chodzić do szkoły.
Józef odburknął mi niegrzecznie.
Ranę trzeba dobrze oczyścić.
Trzeba oddzielić groch od fasoli.
Zapach róż mnie oczarował.
Mój brat ma oddzielny pokój.
Hipolit odczuwał smutek po rozstaniu z Hanią. 
                Autorami tekstu są uczniowie klasy 6 ze Szkoły Podstawowej nr 68 w Poznaniu

czwartek, 14 września 2017

Jesteśmy autorami dyktanda i pomocnikami Ortopisa

Pisanie ze słuchu nie należy do ulubionych czynności uczniów. Co prawda, najtrudniejsze słowa znają wcześniej i mają czas, aby je opanować. Jednak nie zmienia to ich nastawienia do tego zadania.

Tym razem znają słowa i jeszcze sami zredagowali tekst dyktanda.

Teksty dyktand powstały podczas lekcji.  Uczniowie pracowali w grupach. Otrzymali następujące polecenie od ORTOPISA:

Otwórzcie na chybił trafił „Słownik ortograficzny”. Wypiszcie 20 haseł z 1-2 stron. Ułóżcie tekst dyktanda. Wyróżnijcie wszystkie hasła. Zróbcie zdjęcie stron słownika tak, aby hasła były widoczne. Prześlijcie przepisany tekst dyktanda i fotografie jako załączniki.

Oto wybrane dyktanda, które już jutro zostaną podyktowane uczniom. Oj, będzie się działo.

Dyktando 1

Na złość Hubertowi wylaliśmy picie na jego plecak. Na żywo oglądało to 15 osób. Torba była bardzo nawilżona.
Kolega zaczął z nami negocjować, żeby kupić mu nowy tornister. Ma nauczkę, aby nie zadzierać z Darkiem. Zrobiliśmy to dlatego, że na wspak wymawiał nasze nazwiska. Nalegał, abyśmy wyszli na zewnątrz i z nim pogadali. Na wprost nas stał nauczyciel i nazwał nas chuliganami.
Następnego dnia na wpół do ósmej pojawił się nawet tata Huberta Z nawyku wychowawca kazał złożyć się po pięć złoty. Na upartego ojca nie było rady. Za karę musieliśmy jeszcze nawieźć gnój na nawożone pole. W ramach rewanżu nawlekliśmy nitkę na igłę i przyszyliśmy mu do bluzy kartkę z napisem "Kopnij mnie". Nazajutrz wszyscy się z niego śmiali.